poniedziałek, 22 września 2008

Bukareszt -> Timisoara

Z czego słynie Bukareszt? Przede wszystkim ze swoich monumentalnych budowli - same pałace, chyba żadne inne miasto nie ma ich aż tyle. Ale jest też monumentalizm z dobrym wydaniu, np Atheneum, czyli sale koncertowe:

i odrobina historii w środku:

Co powstanie jeśli w ramy starego budynku włożymy nowy? Coś takiego właśnie - jest to symbol Bukaresztu - zachowanie tradycji, ale otwarcie na nowe perspektywy. Efekt? Oceńcie sami...

i w ten sam sposób potraktowany teatr - szklana bryła hotelu, do której dobudowano fronton, zburzonego podczas bombardowania w czasie II wojny światowej, gmachu:

No i nie może zabraknąć sztuki współczesnej. Zatem po pierwsze: pomnik przedstawiający, jak mówiła Raluca ziemniaka, nie wiadomo do tej pory co ma symbolizować. Ale jest duży...

i oczywiście samochód narodowy, czyli Dacia:

Bukareszt to jednak nie tylko miasto monumentalne, można tu znaleźć urocze kamieniczki

przepiękne zaułki

ale także wszechobecne kable - jak mi wyjaśnił Ciorban - internetowe, aczkolwiek nie tylko. Szpecą miasto, ale cóż. To już moje zboczenie zawodowe tylko, że zwracam na to uwagę...

Udało nam się trafić na obchody dni Bukaresztu, jedną z atrakcji były przejażdżki dorożką z "osobami z epoki"


Po długim dniu, nieco odpoczynku. Były mici, czyli tradycyjne grillowane mięso, był musk, czyli sok odlany z pierwszej fermentacji winogron, więc nie mogło zabraknąć też dobrej, rumuńskiej kawy.

Na zakończenie dnia jeszcze jeden pub

A rano pobudka o 8:00, śniadanie i w drogę. Nie mogłam sobie odmówić obejrzenia na własne oczy Piata Uniri (tu dla porównania wielkości mamy srebną sczałę na pierwszym planie)

oraz pałacu parlamentu...

żeby dopełnić obrazu monumentalnego miasta, należy umieścić milion fontann wzdłuż placu:

i ostatnie zerknięcie w lusterko:


Dzień zapowiadał się nieźle: ciepło, słonecznie, brak jakiegoś szczególnego pospiechu. Na dzień dobry na przykład mamy stado owiec:

oraz cygańską wieś:
Tu zaczynają się już schody, tzn. właściwie most do nieba....

i jakby się tam dostać?...

troszkę przepięknych widoczków na osłodę braku czasu na odpoczynek:

i niestety to czego się najbardziej obawiałam: roboty drogowe. Zawsze i wszędzie Cię dosięgną. Zwłaszcza w górach. Ale wystrczy spojrzeć w lusterko, żeby przestać zwracać uwagę na takie drobne szczegóły jak 5 minut stania w korku...

A tu mamy przykład żywej sygnalizacji. Bardzo osobliwa sprawa.

Co zrobić jak zabraknie słupków?

Niebo się do nas uśmiechnęło. Niestety nie zmieniło to faktu, że roboty drogowe ciągle tam były...


W końcu po prawie 10 godzinach udało nam się pokonać te 540 km z Bukaresztu do Timisoary i znaleźć miejsce do spania. To ogromny sukces, uwierzcie. A teraz spać, bo rano czeka nas kolejna porcja drogi. Jeśli nic się nie zmieni, niebawem zobaczymy się w Polsce.

Brak komentarzy: