środa, 27 sierpnia 2008

A Ola przyjechała do Krakowa...

... i pokazała gruzińskie dokonania fotograficzne. Piękne! Siedziałyśmy pół nocy w Pauzie, a potem pół dnia w domu, robiąc selekcję zdjęć na wystawę - bo jak wybrać dwadzieścia pięć z setek świetnych ujęć, a przede wszystkim - jakim kluczem się kierować? Głowa bolała od pomysłów.

Ola wróciła do Polszy tym samym samolotem, którym podróżował do Gruzji miłościwie panujący nam prezydent. Strzeliła też całkiem fajny artykuł o ewakuacji do poczytnej gazetki, ale nie ma to jak relacja na żywo, słuchana we własnej kuchni, przy kubasie kawy i możliwości zadania tysiąca nurtujących pytań.

A sprawa wygląda tak, że mi się ten Kaukaz po nocach śni i bardzo wabi. Teraz to naprawdę jest tam ciekawie... No cóż, może w przyszłym roku. A póki co - Bałkany. Też nieźle;)

Zaległości

Coś zamilkłam ostatnimi czasy - produkcje uskuteczniane były raczej na prywacie, ale czas wreszcie się zebrać i wystartować, bo drugi września już tuż tuż.
Kompletuję sprzęt, wiedzę o świecie i złote obrączki na etap turecki;) Załatwiam ubezpieczenia, papierki, spotykam się z osobami, z którymi nie powinnam się już nigdy, przenigdy spotykać, ale mają mapy i przewodniki, na których mi zależy. Pakuję apteczkę i różne takie gwoździki i śrubokręty. Kłócę się z Fredro, ale po chwili się godzimy, bo trzeba coś jeszcze rozgadać.
Jednym słowem przygotowuję się do roli pilota/tłumacza/kulturoznawcy/kucharki i ochroniarza w jednym. Bo Fredro jest kierowcą..;)

No i dali mi kredyt na podróż. A to już coś..!

środa, 20 sierpnia 2008

Mała korekta trasy

Po pierwsze pewien szanowny kolega mnie uświadomił, że przekraczanie granicy Rumuńsko-Bułgarskiej w Silistrze to samobój, bo za prom, opłaty portowe i inne haracze zapłacę niezłą sumkę - zmiana przejścia na Ruse, w którym też co prawda łomoczą, ale jedynie za most. Nieco lepiej. I nie trzeba czekać 2h na prom, który wygląda jak ser szwajcarski pozapychany czym popadnie.
Druga zmiana - chyba jednak odpuścimy sobie Ankarę. Chyba. Się zobaczy na miejscu.

A więc po zmianach kosmetycznych mamy:

ODCINEK 5
Brasov -> Ploiesti -> Bucuresti -> Ruse -> Varna -> Burgas [551 km]

i odpada 900 km do Ankary i z powrotem.

czwartek, 14 sierpnia 2008

Munţii Făgăraş czyli góry Fogarskie

Góry Fogaraskie stanowią najwyższą część ograniczających Transylwanię od południa Karpat Południowych, będąc zarazem najwyższymi górami Rumunii. Od zachodu i północy ogranicza Góry Fogaraskie dolina Aluty, tworząca po zachodniej stronie gór przełom (granica z górami Cindrel i Lotru), zaś po stronie północnej Kotlinę Fogaraską. Granice pasma od strony wschodniej i południowej są bardziej skomplikowane, gdyż wśród grzbietów wybiegających z Gór Fogaraskich wyodrębnia się kilka samoistnych masywów. W literaturze podkreśla się przede wszystkim odrębność pasm: Piatra Craiului, Iezer - Păpuşa oraz Cozia; konsekwencja pociąga za sobą również wyobrębnienie masywu Ţagla (1628 m.).

Najwyższym szczytem Gór Fogaraskich, a zarazem całych Karpat Południowych i całej Rumunii jest Moldoveanu (2544 m.), leżący nieco na południe od głównej grani. Drugi wybitny szczyt to Negoiu (2535 m.) w zachodniej części gór.


Długa, ciągnąca się z równoleżnikowo z zachodu na wschód grań przede wszystkim od strony urwistych ścian północnych ma typowy, skalisty charakter wysokogórski . Ku północy także odbiegają liczne ostre granie boczne. Południowe stoki Fagaraszu są z reguły bardziej łagodne i trawiaste, panuje tu też cieplejszy klimat. Na południe, wybiega także kilka długich grzbietów bocznych, łączących Fagarasz z innymi gniazdami górskimi. Najwyższa i najbardziej skalista jest główna część pasma ciągnąca się od rejonu Negoiu i Şerboty po rejon Moldoveanu. Kilka szczytów przekracza wysokość 2500 m, większość pozostałych 2400-2450 m. Odcinki grani nieco bardziej oddalone na wschód i zachód przeważnie mają charakter masywnych, wysokich połonin.


I tam właśnie idziemy. A właściwie ja idę. Diu stwierdziła, że zastanowi się po drodze i najwyżej część odpuści. Czas zacząć kompletować ekwipunek. Wyjazd za 19 dni.

wtorek, 12 sierpnia 2008

Trasa powrotna

Bardzo, bardzo ogólny zarys.

Istanbul -> Ankara [445 km]

Ankara-> Istanbul [446 km]

Istanbul -> Sofia [567 km]

Sofia -> Beograd [393 km]

Beograd -> Novi Sad [83 km]

Novi Sad -> Szeged [138 km]

Szeged -> Budapest [169 km]

Budapest -> Bratislava [206 km]

Bratislava -> Brno [137 km]

Brno -> Praha [206 km]

Praha -> Kraków [540 km]

niedziela, 10 sierpnia 2008

Wojna

Nie chciałam uwierzyć, z całych sił. Ale stało się. Ogłosili stan wojenny, ewakuują polaków. Olcia dziś rano wyjeżdża transportem wojskowym. Ściągają ich autokarami do Ankary, a potem nie wiadomo. Pewnie lot do domu. Smsy od niej coraz smutniejsze. "Jutro jesteśmy ewakuowani do Turcji przez naszą ambasadę. Wszyscy Polacy. To już nie przelewki... Ja wracam. Reszta raczej też. Oj bez sensu kurwa..." A jeszcze w sobotę wszystko wyglądało zupełnie niewinnie. Pisała, że polakom kazali zadzwonić do ambasady, gdzie ich poinformowano, że wszystko jest w porządku i że nie ma się czym martwić.

Tu już nie chodzi o to, że my musimy zmienić plany. Tu chodzi o to, że znowu na świecie wybucha wojna, że będą się zabijać bez powodu. Tylko, że tym razem jest to miejsce, które mnie bezpośrednio dotyczy. Trochę inaczej się to czuje.

Olcia, trzymaj się!

piątek, 8 sierpnia 2008

Rosjanie wysłali do Osetii Południowej sto pięćdziesiąt czołgów. Baza wojskowa oddalona dwadzieścia pięć kilometrów od Tbilisi została dziś zbombardowana. Od rana na terenie Gruzji zginęło w sumie dwadzieścia pięć osób, głównie cywili.

Znajomi zapychają mi skrzynkę smsami: stara, a w Gruzji wojna.
Bardzo to miłe z ich strony, doprawdy.

Trasa

Wstępne przymiarki do trasy wyglądają następująco:

ODCINEK 1
Kraków -> Chyżne -> Dolny Kubin -> Prievidza -> Bojnice -> Prievidza -> Zvolen -> Miskolc -> Tokaj [517 km]

ODCINEK 2

Tokaj -> Nyiregyhaza -> Mateszalka -> Satu Mare -> Zalau -> Cluj-Napoca [311 km]

ODCINEK 3
Cluj-Napoca -> Targu Mures [107 km]

ODCINEK 4
Targu Mures -> Sighisoara -> Brasov [167 km]

ODCINEK 5
Brasov -> Ploiesti -> Bucuresti -> Silistra -> Varna -> Burgas [564 km]

ODCINEK 6
Burgas -> Malkovo Turnovo -> Istanbul [335 km]

Tu się chwilowo zatrzymujemy i rozpatrujemy dwie opcje - prom do Poti, który nie wiadomo czy pływa, lub drogę lądową do Ankary a następnie przez wschodnią Turcję do Gruzji.

W co wierzyć?

Samochód gotowy do odbioru, wszystko już podobno zrobione. To się okaże. Mój osobisty mechanik mówi - pojeździj tydzień, dwa i zobacz. Zobaczę. Bo póki co za bardzo zaczęłam się zaprzyjaźniać z tym warsztatem. Zostałam stałą bywalczynią niemalże.

Kolega zastukał na gadu - mówią w radiu, że Gruzji jest wojna i żeby pod żadnym pozorem tam nie jechać. Tam już walki są. Chodzi o Rosję. - Tak, wiem. Tylko, że te walki to w Abchazji i w Osetii. Sms kontrolny do Olci: Jak tam? Faktycznie wojnę u Was zamierzają zacząć? Odpowiedź: Nie zamierzają, to konflikty regionalne, tłuką się tam, ale tu spokój. Jeszcze wczoraj byliśmy na granicy z Abchzają u kumpli. U nas się mówi o tym, ale się nie czuje.

W co wierzyć??

Na poprawę tego i owego

Sprzeczne informacje

Fredro od rana tkwi przy monitorze i prowadzi w sumie przyjazną konwersację z google earth;) Dziś kończymy planowanie trasy, przed nami kolejny etap. Noclegi niby na chybił trafił będziemy organizować na miejscu - w samochodzie, na plaży, gdzieś na zapadłej wsi, zależy, gdzie wylądujemy, ale jednak staram się rozejrzeć nieco w sytuacji. Nauczona doświadczeniem z ubiegłorocznej włóczęgi po Romanii (preferuję taką nazwę), kiedy to w dziurze składającej się z piętnastu domów podano mi zaporową cenę 20 euro za nocleg w pokoju sielskim, wiejskim i anielskim plus mieszczącą się obok komórkę dla kur, w której można było spokojnie dokonać toalety. Ale wiocha piękna była, to się liczy.

A w Gruzji wojna. Tak mówią.
Piszemy do Olki, która siedzi pod Tbilisi od czerwca. Ponoć zamieszki trwają tylko w Osetii i Abchazji, czyli, za przeproszeniem - norma. W radio mówią o zabitych i rannych w dwóch gruzińskich miastach. W co wierzyć?

czwartek, 7 sierpnia 2008

Planowanie, planowanie

Ustalanie trasy - dzień drugi. Wczoraj w zasadzie pojawił się zarys, dziś został porządnie zmodyfikowany. Google Earth i map24 zaczynają doprowadzać mnie do szału, nie mogę już patrzeć na mapy, na te kreski, numerki, wijące się jak węże drogi i dróżki, zagubione gdzieś pośród drzew. Póki co mamy plan na pierwszy dzień, pierwszy nocleg - Tokaj. Czeka nas nie lada wyzwanie, każdy dzień przybliża nas do celu, ale jednocześnie przypomina, że jeszcze tyle spraw do załatwienia. Miałyśmy nie planować, ale jednak się nie da. Zbyt duże ryzyko, zbyt dużo niebezpieczeństw może na nas czyhać po drodze, by pozwolić sobie na pełne szaleństwo. Więc póki co kartka, długopis w dłoni i oczy wpatrzone w monitor, usiłując stwierdzić, czy na drodze, którą planujemy jechać jest asfalt...
Karpaty straszliwie ciągną, zapraszają, ale chyba jednak ze względów zdroworozsądkowych trzeba je będzie ominąć szerokim łukiem. Sej może nie dać rady wjechać, a co gorzej zjechać. Wyzwanie czeka, przygoda też.
Już niedługo.

Co, gdzie i po co

Wybieramy się na Kaukaz. Start zaplanowałyśmy na pierwsze dni września 2008, także, jak łatwo się domyślić, aktualnie tkwimy w szale przygotowań. Z tego powodu blog powstaje właśnie w tym momencie - choć myślami jesteśmy już w Gruzji, czeka nas jeszcze pierdylion spraw do załatwienia, ciągle puchnąca lista rzeczy do nabycia, a także całkiem niezła kolekcja map i przewodników, będąca w ciągłym obrocie. Samochód tkwi u mechanika, stan konta podróżniczego niepokojąco się obniża, a naszym nowym towarzyszem życia zostało google earth. Wkurzają wiecznie bez odbioru telefony do konsulatów i ambasad, a jeszcze bardziej - zagubione podczas ostatniej przeprowadzki buty trekkingowe.

Fredro jest w Lublinie.
Diuna pozdrawia z Krakowa.
Większość dni spędzamy wisząc sobie wzajemnie na telefonach.

Fajnie jest.